Chciałbym aby moje życie było jak pogodny film.
Gdy pojawią się problemy, rozprawiam się z nimi w mig.
Bo pojawia się dziewczyna, kumpel albo stary mistrz.
Kilka słów załatwia sprawę:
"uwierz w siebie", "warto żyć"!
I nic już nie może się stać!
I nic już nie może pójść źle!
Chciałbym abym w moim życiu wszystko mógł naprawić sam.
Sam rozwiązać każdy problem, każdy kłopot, każdą trudność!
Nic może mi przytrafić się, nie myślę o tym,
że jest jakiś świat dokoła mnie.
Morze pełne łez, mnóstwo bzdur i kłamstw.
I nie musieć myśleć o tym, że gdzieś tam panuje głód,
zamiast tego, że pojutrze mój psycholog urlop ma.
Chciałbym wierzyć, że ten drugi, co ma w oczach śmierć i strach,
mimo że jest całkiem inny, to jest w środku taki sam.
Kiedy moje życie, nie jest proste jakbym chciał.
A ten drugi, ten tak inny, w głowie ma tak inny film.
Niech szlocha zimny wiatr!
Nie zmrozi nas, choć uderza w dom ze wszystkich sił!
Dookoła domu ogród nasz,
Bezpieczny i słoneczny wciąż,
Nie dosięgnie go chłód ani deszcz.
O nic nie muszę martwić się,
Ale jedno dręczy mnie…
Czemu innych dzieci nie ma tu?
Czemu nikt nie chce gonić mnie?
Jakich zasad nie nauczyłem się?
Jakiej prawdy nie chcę poznać?
Zrywam agrest,
Czasem jednej chwili dość,
By uciec stąd…
Spójrz tak blisko - słodki krzew,
Na nim marzeń sto!
Pożegnam je
Ta ścieżka prowadzi nas,
I choć każdy idzie nią sam,
To po omacku szuka drugiej dłoni,
Jesteśmy tu,
W tym samym miejscu i w tym samym czasie
I to jest ważne!
Choć pot na skroni i tyle ścieżek,
co oddalają nas od siebie,
Ja wierzę, że na samym końcu,
jak palce jednej dłoni pójdziemy w jedną stronę!
Zrób pierwszy krok, krok w moją stronę!
Drogowskaz wskazuje drogę, lecz nie przejdzie jej za Ciebie!
Drogowskaz wskazuje drogę, zrób to, ja czekam!
Pot schnie na skroniach, zbliżamy się!
Na horyzoncie widać już ostatni cel!
Jak palce jednej dłoni, jak palce jednej dłoni udźwigniemy wszystko!
Co przyniesie nam schyłek dnia.
A ty tylko zrób pierwszy krok!
Zależymy od pamięci tak jak rzeka od brzegów
Nurt ucieka bezpowrotnie, woda coraz bardziej mętna
I drugi raz nie wejdziesz do niej i tak,
To nie sztuka iść pod prąd,
gdy woda już dawno wyschła
Sztuka to przekroczyć ją bez budowania mostów!
Niech dni się toczą jak rzeka wezbrana,
Niech czas nie zawraca,
Niech miłość nie będzie pożegnana!
Rzekę od czasu różni to, że na niej można zbudować tamę,
A miłość to rzeka, ma gdzieś swoje źródło, być może jeszcze nieznane
Lecz nie warto ze strachu budować tam, bo nie przetrwasz powodzi.
Kiedy stracisz grunt nikt nie poda dłoni, to nie musi być tak.
Niech dni się toczą jak rzeka wezbrana,
Niech czas nie zawraca,
Niech miłość nigdy nie będzie pokonana!
Przed sobą iskrę widzę tą, zawsze na niebie blisko gdzieś.
Tymczasem jednak widzę, że tęsknota w moim sercu jest.
Tak, pragnę więcej i więcej!
Tak, by słowa częściej wprowadzać w czyn!
By zostawiony przez nas świat był czymś lepszym, niż teraz jest.
Opowiem Ci o czym marzę.
Chcę zbudować nowy dom,
gdzie fundamentem miłość jest,
zrozumienie ludzkich serc.
Tak, już dobrze wiem, że nie mylę się, nie zawiodę.
Znam ścieżkę pośród drzew, drogą będzie nam!
Znam skałę pośród fal, na nią wejdę i w Twoje oczy spojrzę!
Znam ścieżkę pośród drzew, drogą będzie nam, nie zabłądzę!
Pierwszy krzyk mi zabiera to, co dane było mi.
Światło uderza mnie prosto w twarz.
Pierwsze łyki powietrza, co palą, lecz dają żyć.
Od teraz mogę odliczać czas.
I czuję mój własny ciężar i siłę szans danych mi.
Oto ja - kolejny człowiek,
a wokół mnie mój pierwszy świt.
Jeden z tysięcy!
Pierwszy świt mi zabiera to, co domem było mi.
Świt!
Pierwszy świt mnie zabiera tam, gdzie przyjdzie mi spłacić dług wobec życia
i starać się sprawić, by żadnego wschodu nie żałować.
By żadnego wschodu słońca nie żałować, gdy zrodzi się świt!
Dlaczego ciągle jestem tym, który pytań ma tysiące?
Gdzie wszystko oczywiste jest!
Zrozumienie prostych spraw mym udziałem nie jest wciąż.
Jak mam zacząć żyć normalnie,
gdy tyle spraw otwartych jest?
Czy to ja mam pytań sto,
a odpowiedzi nie chcę znać?
Czy to ja mam pytań sto,
czy wątpliwości mają mnie?
Czy jestem jedynym który nie chce zgodzić się,
na zastany tu porządek, gdzie króluje śmierć?
Nie chcę cudzych mieć problemów, za miliony mądrym być!
Ale przestać ciągle myśleć, jest pragnieniem mym.
Swoich marzeń dotknąć chcę,
i wierzę, że ze swych marzeń mogę dotknąć tam, gdzie horyzont ma kres!
Zawsze biegnę w stronę słońca, by przekonać się!
Nie możesz być dorosłym, jeśli nigdy nie byłeś dzieckiem.
Nie myśl ile minęło, pomyśl ile zrobiłeś.
Gdy stajesz się dorosłym, tracisz złudzenia by zdobyć nowe, zdobyć lepsze.
I może myślisz, że one to wszystko…
Wtedy usiądź, obudź w sobie dziecko.
Przypomnij sobie każdy swój krok,
Nie myśl przez chwilę, wykonaj skok.
Otworzysz oczy, zobaczysz jak zmienia się w czasie cały Twój świat.
Od siebie samego nauczysz się, zdarte kolana bolą Cię mniej
Nie ma recepty na życia chęć, musisz w sobie ją mieć.
W darze od świata dostałeś czas, sam go zmarnujesz - komuś go daj.
Dostałeś za darmo, więc podziel się, tak jak dzieli się dziecko.
Przypomnij sobie każdy swój krok,
Nie myśl przez chwilę, wykonaj skok.
Otworzysz oczy, zobaczysz jak,
Zmienia się w czasie cały Twój świat…
Gdzie teraz jesteś?
Czy usłyszysz mój krzyk?
Czy odpowiesz mi?
Czy ważny jest mój szept?
Choćbym chciał, choćbym bardzo starał się,
Wiem, że nie mogłem zrobić nic, by ochronić Cię.
Zdjęcia na ścianach, figurki na półkach, to wszystko mnie pyta - gdzie teraz jesteś?
Już nie wiem, czy mam powiedzieć im prawdę, że czerwone szczypce przecięły twą nić.
Czy miało jakieś znaczenie, że tyle chęci i łez?
Czy można było coś zmienić, by nie skończył się twój los?
I jedyne, co odpowie mi na te pytania, to że wciąż pamiętam cię.
Wciąż pamiętam cię.
Wspomnienie przedłuża życie, pozwala na spokojny sen.
Twój uśmiech jest tak prawdziwy, jakbym ciągle widział cię.
Krąg nigdy się nie zamyka, klepsydra musi przesypać się,
Na zawsze nikt nie zasypia, wspomnienie pozwala odnaleźć sens.
W nas jest teraz czas!
By wybaczyć, zapomnieć, przypomnieć, uśmiechnąć się!
Do tych chwil, które znaczą coś,
i do tych, które nie znaczą nic.
Do tych chwil, które wzbudzają śmiech,
i do tych, w których panują łzy.
Nie muszę udawać już nigdy nikogo,
kim nigdy nie byłem i nigdy nie zechcę.
Nie muszę już błagać o zrozumienie,
Dla błędów na których uczyć się prawo mam.
Jeśli chociaż jeden moment, który pamiętać chcę!
Do chwil zazdrości, zwątpienia, euforii nie muszę udawać, że tego nie było!
Wszystko co człowiekiem być mi pozwala,
prosi, by sercu zachować je!
Jeszcze raz spójrz za siebie,
prosto we wspomnień toń!
Jeśli jest jeden moment, który pamiętać chcę.
już nie będę dawał się zranić, jeśli podasz mi dłoń!
Przez szyby ustawowo otwartych okien, tam gdzie latarnie świecą za jasno
Tam Ministerstwo Prawdy czuwa, by to, co ma kolory, zgasło
Niszczymy słowa setkami i co dzień - kaci wolności jednoosobowej
REF: Szczęśliwy nam nastał rok – osiemdziesiąty czwarty rok
Życzymy Wam w imieniu Systemu
Życzymy Wam duszy na ramieniu
Masz tylko kilka centymetrów wolności pomiędzy lewym, a prawym uchem
Lecz my się ciągle rozwijamy, precyzyjniejsi z każdym ruchem
Potomność nigdy się nie dowie o katach wolności jednoosobowej
Osiemdziesiąty czwarty!
Jak co rano patrzę ci w oczy – twarz wypełniona jadem
Kolejny dzień
Duszę się krawatem by nie zacząć wrzeszczeć
Co za spotkanie poranne – Ja, Ty, szpryca w wannie
Nienawidzę Cię a jednak proszę...
Naucz mnie, proszę naucz mnie
Jak żyć dzisiejszym dniem
Jak nie być swoją prywatną bestią
Naucz mnie, proszę naucz mnie
Inaczej zbiję lustro
Naucz mnie
Mnie naucz
Mej własnej Walki Krąg
Adrenalina jest jak prąd
Podpalę wszystko, zginie świat
Kiedy jesteś we mnie wiem, ile jestem wart
Nieważne skutki, potem przyjdzie czas
Aby myśleć, czy to mój obraz
A potem spojrzę trzeźwo i palnę w łeb
Nam, obydwu Nam
Obydwu.
Ten nie człowiekiem, kto nie wybiera
A nam wszystkim to prawo dawno zabrali
Wszystkie poglądy są dziś uczciwe
Gdy wszyscy jak jeden zostali oszukani
Za późno już teraz na mędrców wnioski
Z lufą w ustach wymawia się tylko samogłoski
Cyfrowy świat, lecz analogowa zmiana
Agresja represja, nowa wersja!
To miejsce wymaga gruntownych zmian
I my znamy tych, co znają tych, co mają planie
Masz zęby, więc gryź, bo umiera twój pan
Co chciałeś – masz
A jeśli szukasz narzędzia zmian
To ja ci takie do ręki dam
Nie ufaj przyjaźni bo przyjaźń często zwodzi
Nie zmienią tego świata pacyfiści młodzi
W tym trudnym czasie jedyny nasz ratunek
Na zawsze niezawodny pocisku ładunek
Cyfrowy świat, lecz analogowa zmiana
Agresja represja, nowa wersja
Więc jeśli tylko zapragniesz zmian
A wiem, że pragniesz
Ja ci pocisków tyle dam
Że w końcu po którymś padniesz
Bo kiedy ty nam się znudzisz
Pod murem krzyknę – cel, pal.
Wszyscy powstać i cisza na sali
Wolność słowa obita na mordę się wali
To twój nowy wspaniały świat
Nowy wspaniały świat
Kodeks karny – synonim prawa
I tak dalej i dalej to niezła zabawa
W zamian dajemy im wszystko, co trzeba
Państwo opiekuńcze przychyli wam nieba
Wszyscy powstać i cisza na sali
Oto nadszedł i musicie go chwalić!